Ciemna strona radości
Radość to pracowita emocja. Działa na różnych frontach z pełną mocą. Bez ociągania, bez wymówek. Rozładowuje stres, relaksuje, dodaje energii, aktywizuje, wprawia w świetny nastrój! Buduje relacje z innymi ludźmi i z samym sobą (uśmiechnij się, a zobaczysz). Czy radość w ogóle ma jakieś minusy? Jak na pozytywną emocję – całkiem sporo! Więcej, niż przypuszczasz.
Literatura fachowa a rzeczywistość
Idąc do księgarni, znajdziesz mnóstwo pozycji o radości, szczęściu, spełnieniu. Będą poradniki, jak stać się optymistą, jak żyć świadomie, jak uwierzyć w siebie. Na innych półkach – rymowanki dla dzieci, rozprawy filozoficzne, felietony o zbliżonej tematyce. Niestety, mimo tak wielu publikacji, bycie naprawdę szczęśliwym nie ma dobrego PR-u. Znasz kogoś, kto jest zawsze zadowolony, pozytywny i na nic nie narzeka? Być może tak. Ale co czujesz, przebywając z tą osobą dłużej niż godzinę? Irytację?! Zmieszanie?! Zaskoczenie?! Zamiast szczerej radości ze spotkania, prawdopodobnie fundujesz sobie dystans, a w skrajnych przypadkach wewnętrzne przekonanie: na pewno coś wypił.
Mamy w głowie dziesiątki argumentów przemawiających za tym, że codzienność to pasmo zmartwień, problemów i trudnych doświadczeń, wyrażanych w konkretnej postawie życiowej. Stąd mówienie o kłopotach, narzekanie i stała trosko o przyszłość leżą w naszej naturze, przez co zyskują pełną społeczną akceptacją. Bycie radosnym stoi niejako w opozycji do tego stereotypu, przez co implikuje negatywne skojarzenia. Ludzie uśmiechnięci i szczęśliwi są traktowani jako niepoważni, a nawet mniej inteligentni. Najtrafniej ujmuje to powiedzenie: Śmieje się jak głupi do sera. Co ciekawe, ser to niezawodny dostawca aminokwasu o nazwie tryptofan, będącego źródłem serotoniny, czyli hormonu szczęścia.
Krótka historia antyradości
Niestety, takiego nastawienia uczymy się już w dzieciństwie. Sposób, w jaki wyrażamy emocje i to, co o nich myślimy warunkowane jest przez nasze najbliższe otoczenie. Od najmłodszych lat tworzymy matryce stereotypowych zachowań, które z czasem traktujemy jako naturalne. Dla przykładu: Ilu rodziców podzieli szczerą radość swojego dziecka ze znalezionego ślimaka? Albo ucieszy się z zabawy w żabki, wskakujące do kałuży? Pewnie niewielu! Każda krytyczna reakcja dorosłych utwierdza dzieci w przekonaniu, że okazywanie radości bywa: niemądre (I z czego się tak cieszysz?!), niefajne (Zupa z trawy? Lepiej się pobaw lalkami), niepożądane (Fuj! Po co przyniosłeś ten patyk? Tylko nabrudzisz w mieszkaniu!). Jeśli częstą odpowiedzią na radość jest ignorancja, niechęć lub dezaprobata ze strony dorosłych, w głowie młodego człowieka cechy te zostaną przypisane samej emocji. W konsekwencji dziecko nauczy cię powściągać uczucia, hamować radość, entuzjazm, powstrzymywać śmiech. Przestanie się cieszyć z małych rzeczy, skoro rodzice tego nie akceptują.
Na późniejszym etapie życia, kiedy w domu są nastolatki, łatwo zniechęcić je do okazywania radości. Podobnie jak całej gamy innych emocji. Często wiąże się to z obniżeniem poczucia własnej wartości. Na przykład pilny uczeń, który uzyskał 4 z ważnego testu i dzieli się swoim osiągnięciem z rodzicami, słysząc komentarz: Brawo, ale szkoda że nie 5/ A ile zabrakło Ci do 5? odczytuje jako: Zawaliłeś! Można było lepiej. Jeszcze gorszy w skutkach jest kompletny brak reakcji na radość. Albo wyśmiewanie się z niej. Dla nastolatka bywa jednoznacznym sygnałem, że to, z czego się cieszy jest nieważne, bez znaczenia lub obciachowe, ośmieszające go w oczach innych.
Szkoła niecieszenia się
W konsekwencji doświadczeń z dzieciństwa my, dorośli, mamy problem z okazywaniem radości. Staramy się sprawować nad nią kontrolę, byle nie narazić się na krytykę otoczenia, dezaprobatę czy ośmieszenie. Przez co spychamy ją na margines, chowamy głęboko w sobie. Musimy pokonać szereg barier i stereotypów, żeby jej doświadczyć.
Z rezerwą podchodzimy też do ludzi, którzy tę emocję pokazują na co dzień, bez obaw. Dzieje się tak, ponieważ mamy ograniczone zaufanie do osób wesołych, stale tryskających humorem, nie pasujących do naszej matrycy standardowych zachowań. Zamiast dzielić z nimi radość, podejrzewamy je o nietrzeźwość. Niestety, nie bez powodu.
Rzeczywiście, dla dużej części społeczeństwa celebracja, radość, szczęście oznaczają wielkie wydarzenia, imprezę, zabawę, czyli alkohol i inne substancje psychoaktywne. Funkcjonuje tu proste równanie: radość = zabawa = alkohol. To jednak może skutkować skłonnościami do używek i uzależnień. Bynajmniej nie stając się źródłem prawdziwej radości, ani tym bardziej szczęścia.
Radość ma przyszłość!
W popularnym przewodniku Lonely Planet Polacy zostali scharakteryzowani jako naród ponury, który rzadko się uśmiecha i nie odwzajemnia pozdrowień. Z licznych naukowych publikacji wynika, że cechuje nas pesymizm i wieczne narzekanie. No cóż, trudno się nie zgodzić. Wystarczy stanąć w kolejce do kasy supermarketu i posłuchać przypadkowych rozmów. Co nie oznacza, że nic się nie zmienia. Według najnowszych badań World Happiness Report z 2017 roku, pod względem poziomu szczęścia mieszkańców, Polska zajęła 46 pozycję wśród 160 państw świata. Tym samym awansowała o 11 miejsc w porównaniu z zeszłym rokiem. Są to optymistyczne dane, bo pokazują, że jesteśmy gotowi na mentalną przemianę, na bardziej świadome życie. Na szczęście.
Radość jako emocja właśnie wychodzi z cienia.
Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak aktywnie korzystać z radości, zapraszam do kolejnego artykułu. Przygotuj się na intensywny trening 🙂