fbpx

Być na plusie

 In Blog, Emocje, Psychoterapia, Publikacje

Pierwsze oceny w szkole, rankingi, bilanse nauczyły nas, że przyjemność z liczenia, w tym również na siebie, schodzi na drugi plan, a liderem staje się efekt, osiągnięcie. Na cały proces zaczęliśmy patrzeć przez pryzmat wyniku. Niezrealizowane cele traktowaliśmy jak porażki. Dlatego w dorosłym życiu obawiamy się podsumowań.

Znasz to uczucie? Odbierasz samochód od mechanika, a kwota naprawy zwala cię z nóg. Czy potrzebujesz faktury? Nie! Wystarczy erka. Byle szybko i na sygnale 😉 Po dwóch głębokich oddechach i opanowaniu drżenia rąk zabierasz się za szczegółową analizę danych. Wpatrujesz się w przedstawiony kosztorys jak w starożytne zwoje i niczego nie rozumiesz. W końcu dajesz za wygraną, płacisz rachunek, wsiadasz do auta. Totalnie zdenerwowany. Ale zanim usuniesz numer mechanika z kontaktów w telefonie pomyśl, że bez tej drogiej naprawy nie mógłbyś ruszyć z miejsca.

Pod koniec roku mamy sporo pomysłów na zmiany w swoim życiu. I jeszcze więcej chęci. Obiecujemy sobie, że tym razem będzie inaczej. Bardziej konsekwentnie. Lista rzeczy to do pęka w szwach, ale nieważne! Doba ma 24 godziny, miesiąc 30 takich dób, cały rok 12 miesięcy. Sporo czasu, żeby skrupulatnie zrealizować wszystkie plany. A potem nagle jest styczeń! I dojmujące poczucie winy, bo nie wykonaliśmy 100% normy. Ba! Nawet trudno mówić o 40%.

Tymczasem każdy rachunek: w sklepie, w związku, w pracy, w życiu prywatnym to tylko dobrze nam znana suma. Jedno z pierwszych działań, którego nauczyliśmy się w dzieciństwie. Prawdziwy kamień milowy rozwoju. Może nawet sprawiało nam dużą przyjemność. Dodawanie kasztanów w trakcie spaceru, prezentów pod choinką albo owieczek przed snem? W sumowaniu byliśmy świetni. Do czasu.

Pierwsze oceny w szkole, rankingi, bilanse nauczyły nas, że przyjemność z liczenia, w tym również na siebie, schodzi na drugi plan, a liderem staje się efekt, osiągnięcie. Na cały proces zaczęliśmy patrzeć przez pryzmat wyniku. Niezrealizowane cele traktowaliśmy jak porażki. Dlatego w dorosłym życiu obawiamy się podsumowań. Rozpatrujemy je w kategorii rozliczania siebie, bez taryfy ulgowej. Wcielamy się w rolę surowego sędziego, który konfrontuje to, co udało się osiągnąć z tym, czego nie zrobiliśmy.

Zupełnie zapomnieliśmy, że suma to dodawanie. Powinna nas wspierać, a nie pogrążać, motywować, a nie dołować. Z natury oznacza zysk, powiększenie konkretnego zasobu. O ile jest przełomem, bo wymaga od nas spojrzenia wstecz i zastanowienia się nad własnym życiem, o tyle implikuje zmiany. Daje nowe perspektywy. Zachęca do działania.

Oczywiście jest też informacją, w których obszarach nasze długoterminowe plany rozminęły się z rzeczywistością. Przy czym nie da się wszystkiego nadrobić. I nie warto. Zastosowanie każdej niezastosowanej diety, przeczytanie każdej nieprzeczytanej książki, odbycie każdej nieodbytej rozmowy, nawiązanie każdej nienawiązanej relacji mija się z celem. Nie rozwija nas, tylko hamuje. Jest jak skrzynia biegów, w której działa wyłącznie wsteczny.

Wyobraźmy sobie noworoczną listę postanowień, w której zamiast postulatów są podziękowania. Za to, kim jesteśmy, co robimy, czego doświadczamy. Bo dzięki podsumowaniom możemy żyć lepiej, mądrzej, uważniej. Bardziej świadomie. Jesteśmy w stanie cieszyć się z rzeczy istotnych i nie przejmować drobiazgami, skupiać na przyszłości, czerpiąc mądrość z przeszłości. Doceniać sam proces, drogę, a nie sam cel.

Nasza wyjątkowość to suma różnych przeżyć: sukcesów i porażek, tego, co zrobiliśmy i tego, co trzeba było odpuścić! Naddatków i niedoborów. Momentów akurat i nie w porę. Jeśli popatrzymy na ostatni rok życia z perspektywy dzisiaj/teraz, zobaczymy, że pewne wydarzenia blakną, emocje cichną, zmiany się dokonują, a noworocznych postanowień jest zdecydowanie za dużo. Poza jednym, bardzo ważnym: Wykorzystujmy sumę, żeby siebie wzmacniać. Już dzisiaj.

Wdzięczna za każde dotychczasowe doświadczenie, otwarta na zmiany, zakochana w codzienności, chętnie dzieląca się tym, co wartościowe pozdrawiam i życzę pięknego miesiąca na plusie. W sumie 😉

Felieton ukazał się w listopadowym (2017) numerze Home & Market, miesięczniku gospodarczym dla menedżerów wyższego szczebla.